niedziela, 28 października 2018

Szablony - w poszukiwaniu złotego środka

Na sam początek chciałbym gorąco podziękować wszystkim biorącym udział w ankiecie, mianowicie trzydziestu jeden cudownym osobom, które poświęciły mi chwilkę i pomogły nakierować moje myśli i porady na właściwe tory. Bez Was ten artykuł byłby zdecydowanie mniej rzetelny, a przecież ma on być przyjemnością dla nas wszystkich ;).


Zanim zaczniemy, chciałbym tylko poinformować o kilku istotnych sprawach. Przede wszystkim pragnę, aby nikt nie zrozumiał opacznie moich spostrzeżeń i sugestii. Czasami mogą pojawiać się nazwy konkretnych blogów, ale są tu zawarte tylko dla zobrazowania przykładu (niestety nie mam zgód na wykonywanie screenów). Artykuł nie jest "hejtem" czy utajonym oczernianiem - nawet jeśli przywołam opis jakiegoś szablonu i go skrytykuję, nie oznacza to, że jest to ukryty przekaz obrażający danego bloga czy autora szablonów.
Wszystkie opinie są subiektywne, jednakże są również inspirowane Waszymi odpowiedziami na pytania zawarte w ankiecie. Jeśli masz odmienne zdanie, możesz je wyrazić, ale nie życzę sobie niekulturalnych opinii rzucanych zarówno we mnie, jak i ankietowanych.
Artykuł jest dość długi - według licznika zawiera on 2727 słów (moje recenzje dla porównania mają średnią długość 1300 słów) - czasami zdarzy się też, że jest wydłużony moimi refleksjami czy opowieściami, liczę jednak, że nie będzie Wam to mocno przeszkadzać. Występują tu również "skoki" pomiędzy różnymi aspektami - niestety, jak dobrze wiecie, jestem chaotyczny, a tutaj może to wyjść na światło dzienne bardziej niż kiedykolwiek.
 W tym poście poruszam też często sprawy poboczne, nie dotyczące bezpośrednio szablonów, ale będące jakoś z nimi powiązane. Nie chciałbym tu nikomu ojcować, ale czasami moje rady przybierają taką formę.

Wszyscy dobrze wiemy, że pierwszym, co się rzuca w oczy, jest szablon. Szata graficzna bloga jest jedną z najważniejszych rzeczy - w końcu to od niej zależy, czy odwiedzający przystanie na chwilę, zainteresuje się na tyle, aby zacząć przeglądać posty i zakładki lub zajrzeć na chat. Niby nie należy oceniać książki po okładce, ale jednak mimowolnie jesteśmy skłonni zainteresować się głębiej treścią, jeśli wygląd nas zachwyci. Przynajmniej do czasu, aż się nie okaże, że szablon to jedynie przykrywka, a treść to kompletne dno.
Nie mówię tutaj o tym, że piękny szablon zawsze oznacza ubóstwo w zawartości. Nic bardziej mylnego, powiedziałbym nawet - dobry szablon często jest oznaką tego, że autorom strony zależy na niej, a w zdecydowanej większości bloga nie zaczyna się tworzyć przecież od wyglądu, a od nadejścia pomysłu i napisania treści. Szablon wybierany jest najczęściej na samym końcu, bądź też w trakcie wykonywania prac.
Niektórzy zdają się nie zawracać sobie głowy znalezieniem szaty graficznej i korzystają z tego, co mają, bądź co jest ogólnodostępne. Inni natomiast skupiają na tym aż ponad normę, rwąc sobie włosy z głowy nad poszukiwaniem szablonu idealnego. A prawda jest taka, że obie te postawy wymagają  odpowiedniego nakierowania.

Zapewne w tym momencie można by się spodziewać, iż cały artykuł to jedna, wielka paplanina przeplatana z mądrościami pokroju: "Każdy szablon jest na swój sposób piękny - nieważne jaki będzie i co ludzie powiedzą, stanowi cudowne dopełnienie Twojego bloga". Mogę jednak zapewnić, że nie zamierzam zamieszczać tego typu tekstów, nawet jeśli w niektórych fragmentach może się wydawać na odwrót. Jestem pewien, że znacie te wszystkie pieśni łagodzące ból siedzenia nawet lepiej niż ja i nie odczuwam potrzeby, aby Wam je znowu przytaczać w tym artykule (oczywiście nie potępiam żadnego z tych zdań, pragnę jedynie zapowiedzieć, że postaram się nimi sztucznie nie słodzić, nie o to tutaj chodzi).
Nie jest to również poradnik, mówiący o tym, jaki powinien być idealny szablon. Był już jeden ideał swego czasu - minimalistyczny, z pięknym, prostym nagłówkiem, z kolumną po prawej stronie, delikatną animacją zakładek i drobnymi akcentami kolorystycznymi. Skończyło się na tym, że dobra połowa znanych mi blogów (szczególnie tych z bohaterami zwierzęcymi) z niego korzysta, a cała reszta narzeka, że szablon jest nudny, powtarzalny i w ogóle do śmieci. Mam tu na myśli ten słynny motyw wyglądu widocznego od początku istnienia Royal Dogs czy pojawiającego się nawet w takich nowinkach jak Nine Lives (o czym wspominałem już w recenzji owego bloga). I nawet, jeśli w tej chwili znalazłyby się osoby, które sprzeczałyby się, że tego stylu tak czy siak nie można nazwać perfekcyjnym, chcę zignorować to i zaznaczyć tylko, że ideał, nawet jeśli rzeczywiście się pojawi, nie będzie nim wiecznie. Nie ma więc co ślęczeć nad tym, aby nasza szata graficzna była nieskazitelna i aby każdemu przypadła do gustu.
 Artykuł poświęcam natomiast na przeanalizowanie tego, co obecnie pojawia się w blogosferze i na szukanie tak zwanego złotego środka. Wiem, o złoty środek w każdym miejscu ciężko, zwłaszcza, że dla każdego będzie on leżał gdzie indziej, jednak spróbuję skupić się tu na głównych problemach i pragnieniach współczesnych bloggerów i nie tylko.

Jest pewne powiedzenie, które mówi, że: "Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia". Odnoszę się tutaj do niego, aby zaznaczyć, że każdy pomysł, każdy szablon, dosłownie każda pojedyncza rzecz nigdy nie będzie całkowicie uniwersalna i każdy będzie mógł odbierać coś inaczej w zależności od okoliczności. Na jednym blogu świetnie będą wyglądać zaokrąglone elementy, na drugim kanciaste. Na innym może być szablon o zielonym kolorze, w którym zakocha się osoba, która z reguły nie znosi tego koloru. Z tego też powodu zaniechano praktycznie używania tak zwanych "gotowców" - jak się okazuje, rzadko kiedy któryś z nich pasuje do danego bloga tak, jakbyśmy tego chcieli. A jak gotowców jest mało, to dochodzi kolejny problem, bo nie ma nawet z czego wybierać. W dodatku chyba każdy człowiek (jak i kot) ma w sobie pewne parcie na zachowanie indywidualności. Przecież nikt nie chciałby znaleźć się w sytuacji przysłowiowej pani, która kupiła piękną sukienkę na przyjęcie i okazuje się na miejscu, że taką samą założyła inna kobieta. Nie może jej posądzić o kradzież pomysłu, zwłaszcza, że to najpewniej czysty przypadek, ale i tak jest niezadowolona. Tak jak ona my też czujemy się zirytowani, gdy widzimy ten sam szablon na innej stronie, bo mimowolnie pragniemy się wyróżniać i dążymy do tego samego w przypadku swojego bloga.
Wracając do sedna sprawy - tak jak nie wszystko pasuje do danego bloga, tak nie każdemu podejdzie Wasz szablon. To jest całkowicie naturalne i nie do przeskoczenia. Poglądów są tysiące, a choć w większości są zbliżone, zawsze znajdą się indywidualne jednostki, które burkną, że im się nie podoba. I uwierz mi, że jest dobrze. Bardziej należałoby się niepokoić, jakby każdy posłusznie kiwał głową i mówił: "Wszystko jest cudowne, nie widzę żadnych błędów", bo najpewniej byłyby to fałszywe opinie.
Nie należy jednak lekceważyć słów krytyki, a już zwłaszcza, kiedy niepochlebne słowa na temat danej kwestii przewijają się kilka się razy i powtarzają je różne osoby. Co jednak, gdy zaczniemy się już zastanawiać, ale mimo to nadal uważamy, że jest wszystko w porządku?

  Tutaj przychodzą z pomocą właśnie osoby z zewnątrz. Wprawdzie wielu administratorów tworzy ankiety na temat swoich blogów po to, aby z radością przyjmować pochwały, a na naganę dmuchać (gdyż to pisał na pewno jakiś hejter, więc nie zna się na rzeczy, jak to z hejterami bywa), ale jej prawdziwym zadaniem zawsze było i jest wytknięcie błędów, niezależnie od woli tworzących. Sam się o tym przekonałem, gdy samozadowolenie panoszące się w mojej głowie na początku istnienia Królestwa zostało brutalnie zmiażdżone przez kilka, wyrażonych w negatywnym kontekście słów. Nie był to hejt, tylko konstruktywna krytyka, a prędko obróciła ona moją dumę wniwecz. Miałem wtedy krótki moment przybicia, gdy nawet masa nadsyłanych pochwał nie pomagała - automatycznie bardziej przejąłem się krytyką niż słowami uznania, tak jak ma to miejsce u każdego z nas. Dlaczego o tym piszę w artykule o szablonach? Głównie dlatego, abyście mi nie jęczeli, że moje posty są za krótkie, ale też po to, by pokazać, że nie jestem tu wyjątkiem, a przecież jestem recenzentem, nie administratorem, a także prowadzę skromnego bloga z postem raz na dwa tygodnie, a nie stronę z opowiadaniami grupowymi, której przetrwanie zależy całkowicie od motywacji piszących i tworzących.
 Znów powracając do mów motywacyjnych (których miało nie być) i podsumowując powyższą opowieść, nie każda opinia jest warta naszego stresu i niezadowolenia. Mimo tego należy wszystkie słowa krytyki przeanalizować, sprawdzić, czy w głębi duszy też się z nimi zgadzamy (ale bez poczucia winy), czy też popytać członków bloga, resztę administracji, przechodniów na chatach. A gdy okaże się, że ta rzecz rzeczywiście wymaga zmiany, to czas wziąć tyłek w troki i się za to zabrać, a nie wciskać sobie do głowy myśl, że: "Jakoś to będzie, może zapomną".

  Tu pojawia się jednak poważny problem - co, jeśli to nie my tworzyliśmy szablon i kompletnie nie mamy pojęcia o kodach i grafice? 
Jeśli nie mamy kontaktu z autorem szablonu, jesteśmy w kropce (chyba, że wyratujemy się innym grafikiem, ale wtedy warto mieć na uwadze, że edycję szablonu bez zgody można uważać za karalne). Jeśli nie zniknął on z blogosfery i nadal pozostaje aktywny, warto nawiązać z nim kontakt i podpytać o to i owo, poprosić o pomoc, a nawet o nowy szablon, jeśli sytuacja rzeczywiście będzie nieciekawa i nie pozostanie nam nic innego.
  Tak, wiem, drodzy graficy, że w tej chwili mogę skazywać się na Waszą nienawiść. Domyślam się też, że tworzenie szablonu nie jest łatwą sztuką i ja, jako biedny nieszczęśnik, który najpewniej nigdy nie zdoła się nauczyć choćby podstaw HTML czy CSS, oczekuję zbyt wiele. Nie popieram postawy marudnego klienta, w żadnym razie. Jeśli jednak tworzymy coś dla kogoś, powinniśmy być przygotowani na to, że nasz drogi zleceniodawca, który często nie ma żadnego pojęcia o rzeczach, które dla nas są oczywiste, może potrzebować naszej pomocy czy porady. Szablon jest wizytówką nie tylko bloga, ale też i grafika. Jeśli okaże się, że ta zmiana naprawdę jest potrzebna, nie powinna następować fala oburzenia. Mimo to - zwracając się na chwilę do zamawiających - nie możemy oczekiwać, że szabloniarz poleci na nasze skinienie, bo nasz koncept się nie przyjął. Jak to się mówi: "Nasz klient, nasz pan" - grafik musi wykonać to, co chcesz, jeśli decyduje się na wykonanie zamówienia, nawet jeśli czegoś nie pochwala. Trzeba tu pamiętać o utrzymaniu współpracy na linii klient-grafik, bowiem dobry wykonawca jest w stanie wyplenić z nas złe pomysły i nakierować na właściwe tory.

Wszyscy kochają niebieski i jest to fakt niepodważalny. Jest wprawdzie kilka wyjątków (tak więc nie powinienem używać słów "wszyscy" oraz "fakt niepodważalny", ale potraktujmy to jako małą hiperbolę), ale zdecydowanie wielu bloggerów chętnie widzi ten kolor oraz jego odcienie w szablonie oraz w dodatkach. Czym jest spowodowane to uwielbienie? Niestety nie jestem pewien, ale wiem, iż skutkiem jest to, że niebieski po cichu dołączył do tak zwanych kolorów głównych i powszechnie stosowanych - białego, szarego i czarnego - kolorów, bez których po prostu nie idzie się obejść. Nie zaprzeczam tu oczywiście odgórnie ustalonym normom, ale porównanie takie wziąłem stąd, że niebieski pojawia się teraz w zdecydowanej większości prac - nawet jeśli jest to tylko pojedynczy element, to i tak gdzieś się on przewija. Niektórym wydaje się on jawić nawet jako kolor zupełnie neutralny i takie osoby na widok, przykładowo, niebiesko-białego szablonu mogą uznać, że jest mdły i bezbarwny (zwłaszcza, gdy mówimy tu o jasnych odcieniach).
  Nie da się ukryć, że ten konkretny kolor podbija nasze serca, ale nie myślmy teraz nad tym, aby czym prędzej postarać się o niebieski szablon dla bloga, jeśli on u nas nie występuje. Jest wiele innych barw, które też mają wysoką pozycję wśród czytelników i piszących: zielony, fioletowy, pojawia się też różowy i czerwony. Zdecydowanie mniejszą sławą cieszy się żółty i pomarańczowy, jednakże warto pamiętać, że każdy kolor, odpowiednio zastosowany, może wyglądać dobrze. W końcu, tak zwane barwy ognia królują w szablonach jesiennych, a skoro sporo osób lubi zmianę szablonu wraz z upływem pór roku, to przecież trzeba zauważyć, że są one tego nieodłącznym elementem. 

  Jeśli przy kolorach jesteśmy, to chyba nikt nie spojrzy przychylnie na dany szablon, kiedy na dzień dobry obrazuje się nam on jako jaskrawy, pełny elementów o kolorach branych z brzegu palety barw. Osobiście jestem fanem neonowych dodatków, ale tylko i wyłącznie umiejętnie zastosowanych. Jeśli potrzebujemy stworzyć klimat nocnego, nowoczesnego miasta, gdzie jaskrawe światła i kolorowe, bijące po oczach bannery to codzienność, ograniczmy się jedynie do odpowiednio wystylizowanego nagłówka. Tutaj też powinniśmy wystrzegać się koloryzacji, które zbytnio rozjaśnią i tak już mocne kolory. Przecież nie chodzi o to, aby oślepić czytelnika, prawda?
 Przewijającym się od czasu do czasu poważnym błędem z zakresu jaskrawości szablonu jest także tak zwany motyw 3D. Chociaż efekt końcowy wydaje się być interesujący, naprawdę radziłbym się tego pomysłu wystrzegać, ponieważ dłuższe przebywanie w miejscu z takimi efektami to czysty ból.
  Zła jest też przesada w drugą stronę - zupełny brak kolorów. Wprawdzie wiele osób naprawdę woli czarno-biały szablon niż tę pierwszą opcję, przytoczoną wyżej, ale czy to nie sprawia, że blog staje się mniej wyróżniający się, a co za tym idzie, nudny? Z doświadczenia wiem, że o wiele ciężej skojarzyć sobie taki nijaki szablon niż ten przejaskrawiony. Niby decydując się na pozostanie w bezpiecznej przystani i zrezygnowanie z kolorów (bądź też ich żywszych odcieni) wybieramy tak zwane mniejsze zło, ale za to również płacimy pewną cenę. Nie możemy też zapominać o tym, że stosowanie czystej bieli i czerni w szablonach jest po prostu torturą oczu, czasem nawet gorszą niż użycie intensywnych kolorów.
 Poszukując złotego środka, warto zastanowić się, co nasz szablon ma reprezentować. Przede wszystkim powinien chociaż odrobinę wpasowywać się w tematykę, bo chyba każdy odczuwa przyjemność podczas przebywania na blogu, którego wygląd sam przenosi nas do miejsca, w którym rozgrywa się akcja. Po drugie, nie wybierajmy zbyt wielu kolorów (chyba, że nasz blog opowiada o tęczowych jednorożcach), bowiem zbyt szeroka gama barw może przyprawić niejednego o zdezorientowanie. Powinny być one do siebie dopasowane, najlepiej jeśli stosujemy kilka odcieni jednego, bądź dwóch, trzech kolorów. Jeśli mamy problem z utworzeniem dobrej kolorystyki, można poradzić się osób w tym doświadczonych, bądź też skorzystać z różnych stron, które pomagają nieogarniętym - odsyłam w tym momencie zainteresowanych do tego artykułu: 5 stron, które pomogą dobrać kolory.

  Mało jest osób, które pogardziłyby obrazkowym nagłówkiem. Prawda jest taka, że standardowo lubimy graficzne przedstawienie problemu (więc chyba powinienem pomyśleć o robieniu swoich postów w postaci komiksu), a poza tym zdjęcia są nośnikiem barw i to właśnie one często narzucają szablonowi daną kolorystykę. Decydując się na taki typ nagłówka, warto pamiętać o tym, aby obraz nie był za duży, ponieważ afiszowanie się z nim nie tylko zabiera niepotrzebnie miejsce na stronie, lecz także samo w sobie irytuje czytelnika. Pomijając już wywody na temat intensywności barw, należy pamiętać, aby kolorystycznie pasował do reszty bloga. Poza tym, unikajmy gifów, chyba że są one tylko delikatnym tłem. Stale poruszający się obraz dekoncentruje osobę przeglądającą stronę i mimowolnie odciąga od treści.
  Jeśli zaś chodzi o nagłówki typowo minimalistyczne, tutaj obowiązują podobne zasady. Przede wszystkim, napis nie może być za duży (ale też nie za mały, spróbujmy znaleźć złoty środek). Poza tym należy wystrzegać się czcionek tak ozdobnych, że wręcz niemożliwych do odczytania oraz starać się wpasować tytuł w kolorystykę bloga.

  Skoro tak płynnie przeszliśmy do animacji, tutaj też należałoby się wypowiedzieć. Mam wrażenie, że chociaż obecnie panuje moda na minimalizm, nadal popularne są szablony wykonane jakby w opozycji do tych pierwszych. Musimy tu sobie koniecznie zaznaczyć, że ilość animacji wcale nie wpływa na atrakcyjność szablonu. Może wydawać się to dziwne, ale wiele osób ma całkowicie gdzieś, czy takie efekty zastosowano, czy nie.
 Nie mówię tu już o tym, że za duża ilość kręcących, zmniejszających się, zmieniających kolor i robiących tysiąc pięćset sto dziewięćset innych rzeczy elementów sprawia, że człowiekowi (i kotu) kręci się w głowie i nie wie, nad czym zawiesić kursor, bo z tego chyba każdy zdaje sobie sprawę. Chcę przedstawić tu o wiele gorszą rzecz, mianowicie, przy takim skupisku fajerwerków bez atestów aż strach tym kursorem poruszyć - każdy drobny ruch zmusi animację do otworzenia, a nie daj Boże machniemy tą myszką za gwałtownie i uruchomi się cały komplet, wprowadzając na kilka sekund istne tornado.
 Wychodząc ze strefy Kociakowych sucharów i pragnąc podsumować ten fragment, mogę dać pewną radę - jeśli naprawdę zależy nam na animacjach, niech nie będzie ich więcej niż kilka. Wstrzymać się też należy z niektórymi efektami, nieważne w jakiej ilości, takimi jak obracanie elementu o 360 stopni czy zmiana rozmiaru (tutaj zwrócono mi na to uwagę w etykietach, tak więc będę informował o tym Panią od szablonu Królestwa). A jeśli decydujemy się na całkowity brak tego typu przedsięwzięć, nie powinniśmy się nad tym załamywać, bowiem, jak już wspomniałem, nikt nie będzie mieć Wam tego za złe.

 Kolejną sprawą, którą chciałbym poruszyć, są szablony rozbudowane - przykładem jest raczej dość znane Królestwo Keronii. Nikt by chyba nie zaprzeczył, że taki wygląd strony niewątpliwie dodaje uroku, wprowadza w klimat i ogólnie jest czymś innym niż reszta. Warto jednakże zauważyć, że piękno to nie zawsze idzie w parze z funkcjonalnością - szablon tego typu jest niezwykle trudny w obsłudze, nie mówiąc już o szukaniu konkretnej informacji, gdzie często trzeba się przekopać przez masę stron, a potem ciężko wrócić do poprzedniego punktu. Długość ładowania zawartości, tekstur i tym podobnych może też nie przypaść do gustu osobom o słabszych urządzeniach. Mówiąc wprost, rozbudowane koncepty nie są niezbędne do stworzenia dobrego wrażenia i nadania motywowi profesjonalizmu. Nie należy więc załamywać rąk nad prostym szablonem, bo on też ma swój nieodparty urok.

  Na sam koniec - musimy koniecznie pamiętać o synchronizacji szablonu z dodatkami. Nawet najlepszy twór mogą zepsuć bowiem niedobrane graficzne tytuły stron, złe formatowanie (które swoją drogą nie powinno być traktowane jako dodatek, a nieodłączną sprawę najwyższej wagi) czy brak dbałości o zamieszczane zdjęcia. Tak samo należy zwrócić szczególną uwagę na rozmiar czcionki - owszem, wielkie bukwy nie będą zachęcające, ale radziłbym odpuścić sobie literki wielkości pięciu pikseli. Zdecydowanie taki zabieg nie będzie wyglądał ładnie, a ponadto odbierze szablonowi punkty za czytelność.
 Ostatnią rzeczą, niemniej ważną, jest to, aby szablon koniecznie był dopasowany do monitorów użytkowników. Sam niestety borykam się z problemem posiadania dość niestandardowej wielkości ekranu, jednakże szczęśliwie niewiele jest blogów, które mają problem z uciętymi fragmentami. Aby w razie czego zapobiec sytuacjom, kiedy coś wystaje poza inny element, powinniśmy pilnować kolumn, wielkości nagłówka (o czym wspominałem wyżej) oraz gadżetów, w szczególności tych wysuwanych, a gdybyśmy nie mogli sobie z nimi poradzić, wtedy się ich pozbyć. Myślę, że sami dobrze wiecie, że ciągłe przewijanie bloga poprzez pasek poziomy nie jest niczym przyjemnym.

2 komentarze:

  1. Posty w postaci komiksów... Mi tam pasuje! ^^
    A tak na serio, to bardzo ciekawy post, ja się nie pogubiłam i myślę, że przekazałeś to, co chciałeś przekazać. Kilka spraw będę musiała na pewno wziąć pod uwagę jak będę robić następny szablon (prywatnie, nie wstawiam nigdzie). ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tymi komiksami to był tylko taki żarcik, jestem rysunkowym beztalenciem xD
      Cieszę się, że artykuł się spodobał. Również nie miałem problemu z nagłymi przeskokami w tekście, ale inaczej jest jak czyta autor, a inaczej jak czytelnik :)

      Usuń