niedziela, 2 grudnia 2018

Artykuł - Regulaminowe lanie wody

A jednak coś się w tym tygodniu pojawiło ;). Dzięki pokładom motywacji i przede wszystkim rosnącemu zapotrzebowaniu na ten tekst publikuję dzisiaj post o tym, o czym mało kto obecnie myśli, a co mogłoby wymagać sprostowania.

Czy wy też nie możecie doczekać się świąt :)?


Regulamin, czyli strona, której sama nazwa aktywuje w nas tryb "to trzeba przeczytać" (przynajmniej tak jest w większości przypadków), ale czy ktoś obecnie przywiązuje do niego większą uwagę, czy raczej ma to dla nas wydźwięk "przeczytaj i zapomnij"? Czy w głębi podświadomości nie myślimy sobie, że na czytanie tego czegoś zmarnujemy około jednej, bądź też dwóch minut życia, no bo przecież każdy regulamin jest taki sam?
W dzisiejszym artykule poruszę kwestię blogowych (i nie tylko) spisów zasad, czyli regulaminów.

Zaczynając, musimy podzielić sobie istniejące regulaminy na dwa najpopularniejsze typy: "punktowy", czyli taki, który możecie zobaczyć obecnie na prawie każdym blogu i "opisowy", czyli  jest to wersja, którą posiadam na przykład ja, właśnie na Królestwie Kociaka. Różnią się one tym, że ten pierwszy typ jest, że tak to ujmę, "bardziej profesjonalny", w końcu widujemy go też w poważnych dokumentach typu regulamin szkoły i tak dalej. Opisowe zasady obowiązuje mniej zasad (takie małe powtórzenie ode mnie), ogólnie są raczej traktowane "na luzie". Wracając do stylu punktowego, kolejną jego zaletą jest zwięzłość i możliwość oddzielenia kilku różnych informacji od siebie w sposób prosty i przejrzysty.
 Ale skoro tak, to dlaczego tyle osób robi z regulaminu punktowego opowieść albo zwykły śmietnik, gdzie można, brzydko mówiąc, "walnąć" wszystko, co nam przyjdzie do głowy? I dlaczego nieprofesjonalny recenzent Kociak używa "opisówki", skoro tak wychwala drugi typ?
 Szybciej będzie mi odpowiedzieć na drugie pytanie. Tak więc, odpowiedź jest bardzo prosta - kwestia potrzeby. Mój blog nie podpada pod kategorię stron RPG, mniej osób czynnie z niego korzysta (czyli tak, że wpływa to zmiany w postach i zawartości), a że jestem gadułą i lubię wszystko dokładnie tłumaczyć, często korzystając z przykładów, to lepszą formą do tego jest właśnie regulamin opisowy.
 Wracając do pierwszego, pewnie sporo czytelników zaczęło się zastanawiać: "Ale w jakim sensie śmietnik? Przecież wszystko jest uporządkowane, podzielone na kategorie... no i o co chodzi z tą opowieścią?"
 Naprawdę, do uchronienia się przed regulaminowym śmietnikiem nie wystarczy podzielenie zawartości na kategorie typu "Ogólne", "Postacie", "Opowiadania" i temu podobne. Potrzeba tylko tego, że zamiast stawiać suche fakty, zaczniesz snuć opowieść i już robi się niezrozumiały przekaz.
 Zdaję sobie sprawę, że takiego typowego regulaminu, gdzie jest tylko "zrób coś, nie rób czegoś" nikt nie lubi czytać, ale niestety jest to taka strona, gdzie trzeba na bok rzucić wszelkie śmieszne wstawki, artystyczne przekreślenia, puszczenia oczka i inne rzeczy, których w normalnym spisie zasad nie spotkasz. Z góry mówię - nie, nie jestem przeciwnikiem nadawania odrobiny humoru blogowym tekstom, ale, jak już wspomniałem, regulamin jest wyjątkiem. W końcu, administratorowi raczej zależy na tym, aby jego zasady były traktowane poważnie. W związku z tym, najpierw należy je takimi uczynić.
 Tu pierwsza rada - zrezygnuj ze zdań pytających i staraj się nie używać wykrzykników (chyba, że to konieczne). Z doświadczenia wiem, że ciągły zwrot do adresata w regulaminie jest uciążliwy i wręcz wkurzający - czasem tak bardzo, że w myślach celowo odpowiadasz na pytanie retoryczne inaczej, niż oczekuje autor, na przykład "[...]. Przecież nie chcemy tu bogów, prawda?" = "Właśnie, że chcemy.".
 Kolejna sprawa - w przypadku regulaminu punktowego mówię stanowcze "nie" wszelkim dłuższym rozwijaniom wypowiedzi. Najlepiej będzie, jeśli przyjmiesz zasadę, że każdy punkt to jedno zdanie, maksymalnie dwa krótkie, jeśli rzeczywiście trzeba coś dopowiedzieć. Nie tylko oszczędzisz sobie ścian tekstu w regulaminie, ale i zaczniesz uczyć się tak pożądanego w dzisiejszych czasach minimalizmu. Oczywiście nie ma niczego złego w tym, że chcesz głębiej wyjaśnić jakąś kwestię, jeśli coś jest niejasne, ale unikaj jak ognia lania wody (jeszcze nam doszło przeciwstawne porównanie i metafora, jak miło), czyli wstawiania rzeczy, które tak naprawdę nie są nikomu potrzebne i jeśli je usuniesz, człowiek nic na tym nie straci.
 Ostatnią rzeczą, która jednak zależy momentami bardziej od gustu, jest to, na co często zwracam uwagę ocenianym blogom. Mówię tu o umieszczaniu w zasadach mechanik, które w ogóle nie powinny się tam znaleźć. Owszem, jestem w stanie przymknąć oko, jeśli te mechaniki dotyczą tylko kwestii nieobecności, bądź jest ich na tyle mało, że nie ma gdzie indziej ich umieścić. Warto mimo tego wziąć sobie do serca to, że regulamin naprawdę nie jest miejscem do objaśniania, jak funkcjonuje blog czy system postarzania. Wszelkie instrukcje działania dotyczące na przykład świata przedstawionego postaraj się przenieść do zakładek dotyczących tego tematu, a jeśli zdarzy się tak, że nie ma gdzie, wtedy stwórz nową. Unikniesz kolejnej ściany tekstu (bo nic nie wydłuża regulaminu tak bardzo jak owe objaśnienia) i bałaganu na stronie. Dodatkową zaletą jest to, że jeśli chcesz zacząć, bądź też już stosujesz mój pomysł z "kolejnej sprawy", to dzięki przeniesieniu mechanik w inne miejsce będziesz mógł wszystko dogłębnie wyjaśnić, a swój spis zasad pozostawić w nienagannym ładzie.
 A co z regulaminem opisowym?
 Otóż, nawet jeśli mówiłem na początku, że jest on odbierany mniej poważnie, nie oznacza to, że ten styl nie stawia przed nami wyzwań. Największą jego zmorą jest właśnie lanie wody- to, że zdecydujemy się na taką wersję nie oznacza bowiem, że możemy zacząć pisać, co nam ślina na język przyniesie. Powiedziałbym nawet, że w tym przypadku trzeba sprawdzać tekst kilkanaście razy i upewniać się, czy aby na pewno to wszystko jest potrzebne.
 Typ opisowy jest o wiele rzadziej spotykany, tak więc wprowadzenie go może być powiewem świeżości dla Waszego regulaminu. Nie nasuwam tu jednak obowiązku zmiany, tylko informuję, że tak też można napisać dobry spis zasad, a jeśli komuś się to spodoba i taki sobie sprawi - dla mnie super. Tylko o czym trzeba pamiętać?
 Pomijając wywody na temat niepotrzebnego gadulstwa i wydłużania, obowiązkowo dziel treść. W regulaminie punktowym ratunkiem od zlania się tekstu ze sobą są właśnie punkty, u Ciebie tego nie ma, więc pomyśl, jak rozsądnie to wszystko rozłożyć. Ustal też długość każdego fragmentu - nie mówię tu o postawieniu ceglanego muru "piszę do 250 słów i ani jednego więcej", a o ogarnięciu w stylu "piszę około 250 słów". Dlaczego kładę na to nacisk? Niestety, nie mogę Wam tu skopiować przykładu dobrze napisanego regulaminu, a linków bez pytania nie chcę wstawiać, ale jeśli na taki traficie, to tym, co może go wyróżniać, będzie podobna ilość treści w każdym punkcie (czasami w tak zwanych "Ogólnych" i "Chacie" jest mniej zasad, ale to nie przeszkadza). To samo tyczy się właśnie "opisówki". Spróbuj wszystko wyjaśnić, zachowując podobną długość. Nie będzie niczym złym, jeśli trochę za bardzo się rozpiszesz (pod warunkiem, że jest to rzeczywiście konieczne), ale jeśli już tak się stanie, nie próbuj sztucznie wydłużyć innych fragmentów. Po prostu zostaw, jak jest.
 A ile słów liczą regulaminy? Trzysta? Czterysta? A może mniej?
 Średnia dziesięciu blogów, które wziąłem pod uwagę, wyniosła 685 słów. Ponadto uwierzcie mi, w tym trafiły się perełki po 800, 900, a nawet prawie 1100 słów.
 Zszokowani? W końcu hej, tyle to ma porządne opowiadanie!
 Jeden z tych blogowych regulaminów należał do mnie - liczył on około osiemdziesięciu słów mniej niż wyniosła średnia. Sześćset słów to jednak nadal jedno większe opowiadanie, dwa średnio-krótkie lub trzy "na styk" (większość blogów za minimum uznaje 200 słów). Mogę tu tylko wyjawić, że dwa blogi zaniżyły mocno tą średnią - jeden z nich miał regulamin na prawie czterysta słów, drugi liczył tylko około trzystu słów, ale w tym przypadku wszelkie objaśnienia mechaniki przeniesiono do innej zakładki i dopiero tam rozpisano, tak więc był on "zasadami w pigułce". Tak więc - można? Można.
 Wychodząc ze strefy statystyki, naprawdę nie musicie teraz biec do swojego regulaminu, wrzucać go do licznika słów i gdyby nie daj Boże ich liczba wyszła poza średnią natychmiast przystępować do poprawek. Spójrzcie najpierw na swój regulamin, na regulaminy innych blogów. Czy wydają Wam się one ścianą tekstu? Nie?
 No bo nią nie są. Zasady mają bowiem to do siebie, zwłaszcza te wypunktowane, że nie wyglądają w większości przypadków na niebotycznie długie. Podczas liczenia wrzucania tekstu do licznika słów powyższych regulaminów sam przeżyłem szok, że to wszystko ma w sobie tyle treści. Zwłaszcza własny, w moim mniemaniu króciutki spis zasad okazał się godnym zastąpienia dobrego opowiadania. Mogę też dodać, że owa perełka na 1100 słów, mimo wąskiej kolumny środkowej na blogu, wydawała mi się krótka.
 Podsumowując, jeśli Twój regulamin jest długi, ale jesteś przekonany i inni też mogą cię szczerze zapewnić, że jest on treściwy i łatwy do przyswojenia, jesteś na dobrej drodze. Jeśli jest inaczej - może warto trochę tekstu przyciąć? Nie mogę po kolei wymieniać zasad, które powinieneś u siebie umieścić i jak powinny one wyglądać, bo każdy blog ma inne wymagania, ale jestem pewny, że przy zastosowaniu moich kilku rad będziesz w stanie to ogarnąć. Poza tym - patrz na inne blogi, inspiruj się (ale nie kopiuj!) i co najważniejsze - nie ściągaj regulaminów ze swoich starych blogów, bo nie dość, że nie nauczysz się niczego nowego, to potem wychodzą takie cudeńka, jak wilcze partnerstwo na blogu o ludziach.

1 komentarz: